Zawsze z zaszczytem reprezentuję moje Miasto Płock. Móc startować i wygrywać na swoim terenie to wielka duma, satysfakcja i marzenie każdego sportowca.
START 8.30 rozpoczynamy pływaniem w Zalewie Sobótka.
Filip Szołowski tradycyjnym komunikatem „30 sekund do startu” sprawia, że moje tętno pikuje o 20 uderzeń w górę … „15 sekund… 10… 3… 2… 1…”! „Poszli”.
Zapraszam Was na trasę zawodów Garmin Iron Triathlon Płock.
Pływanie – Rolling start dwójkami. Tym razem bez „pralki”, tłoku, walki na łokcie. Ruszam w jednej linii razem z S. Sobczykiem. Do pierwszej boi mocne otwarcie, tuż przed „Serkiem”. Zwrot w prawo i długa 300-metrowa prosta. Sergiusz wychodzi na prowadzenie, a ja na chwilę chowam się w jego nogach. Kontroluje nawigację na obrany podczas rozgrzewki punkt. (Zawsze przed zawodami analizuję przebieg trasy pływackiej, co pozwala mi obrać lepszą strategię podczas wyścigu). Mam wrażenie, że Sergiusza „ściąga” w lewo. Po kilkunastu metrach jeszcze raz kontroluję wybrany na rozgrzewce punkt nawigacyjny. Sergiusz zdecydowanie odbija na lewo, płynąc w kierunku Włocławka i Torunia Puszczam jego nogi i odbijam w prawo. Z prawej napływa Artur Czerwiec. Do kolejnej boi nawrotowej płyniemy „bark w bark”, w identycznym tempie. Następnie Artur lekko przyspiesza, a ja grzecznie chowam się w jego nurcie. Tempo mocne, ale na tyle komfortowe, że całą drugą pętle przepływam razem z A. Czerwcem.
Po 25:58 odhaczam się na macie pomiarowej. Świetne pływanie w moim wykonaniu. Średnia z „Polara” 1:22/100m.
Nie korzystam ze strefy T0, zdejmuje tylko piankę do pasa i rozpoczynam wymagającą drogę do T1. Strefa zmian umiejscowiona jest w samym sercu Płocka, na placu Starego Rynku przed Ratuszem.
Dobieg do T1 – legendarny, ciężki, wyczerpujący. Jedyny taki w Polsce, kilometrowy podbieg płocką skarpą (100 m przewyższenia) do strefy zmian T1. Tego „zapieku” i przepalenia płuc po pływaniu nie doświadczycie w żadnym innym miejscu na zawodach triathlonowych w Polsce. Na szczycie nogi „zalane kwasem”. Ostatnie 10 schodów pokonuje wspierając się o barierkę, ale Wasz doping dodaje energii i nie ma mowy o odpuszczaniu. Po 5’06’’ dobiegam do roweru, czuje się niczym po mocnym zadaniu interwałowym. Chwila szarpania się z pianką i wyprowadzam Treka na trasę kolarską na pozycji lidera, mając ok. 2-minutową przewagę nad drugim S. Sobczykiem.
Rower: Trasa kolarska w Płocku nie należy do moich ulubionych. Na dystansie 90 kilometrów, do wjechania 12 krótkich, ale dość sztywnych podjazdów i około 500 m przewyższenia.
Od początku nie ma chwili wytchnienia. Uciekam przed goniącym Serkiem. Tętno stabilizuje się po pływaniu i wymagającym dobiegu do T1. Niestety tylko na chwilę. Na 3. kilometrze do pokonania pierwszy z dwunastu krótkich, ale „sztywnych” podjazdów. Dodatkowo na pierwszych 12. kilometrów zmagam się z przeciwnym wiatrem. W 35. minucie rozpoczynam odbudowywanie strat glikogenu. „Chrupię” pierwszy ALE żel. Moje założenie jest takie, żeby na każdą godzinę etapu kolarskiego dostarczyć do mięśni 90 gr węglowodanów.
W głowie mam ułożone dwie strategie na wyścig. Prowadząc z dużą przewagą na etap kolarski wyznaczam sobie małe cele. Pierwszą pętle „otwieram” na samopoczucie. Nie kontroluję mocy, a jedynie sprawdzam średnią prędkość. Po 12. kilometrach stawiam sobie za cel skończyć pierwsze okrążenie ze średnią prędkością 41.5km/h. Po 23 kilometrach łapię lap: 41.4/km NP. 330W. Morale rosną, jedzie się bardzo dobrze. Dostaję informację od Taty, że dorzuciłem około minuty do drugiego Sergiusza. Wjeżdżam na druga pętlę. W strefie bufetu łapię butelkę wody i zjadam ALE żel z kofeiną. Na drugą pętlę wyznaczam sobie identyczne założenia. Drugie okrążenie 41,7km/h NP. 326 W. Ponownie bufet: woda, ALE żel z kofeiną.
Wjeżdżając na trzecią pętle odczuwam mocniejszy wiatr czołowy. Przekłada się to znacząco na prędkość. Zapieram się mocno o lemondkę i, zgodnie ze wskazówkami Janisza Borczyka, staram się przyjąć jak najlepszą pozycję aerodynamiczną. Zarówno moc, jak i prędkość na trzecim okrążeniu spadają do 40.9km/h NP 311W. Na 70. kilometrze zaczynam odczuwać pierwsze oznaki zmęczenia. Doładowuję żel z kofeiną. Ostatnia czwarta pętla NP 305 W z prędkością 40.5km/h. Zdecydowanie za wolno. Brak długich treningów w ostatnim okresie powoduje, że brakuje mi wytrzymałości na ostatnich 20. kilometrach. Pierwsza połowa kolarskiego etapu (45km) przejechałem bardzo dobrze – 01:04:50 z mocą NP 328W Druga zdecydowanie do poprawy 01:06:00 40.7km/h NP. 310W
Z roweru schodzę po 2:11:53 z przewagą około 6 minut nad drugim zawodnikiem.
BIEG
Buty kolarskie zmieniam nas szybkie karbonowe New Balance TC. W strefie przygotowana również czapeczka sailfish, oakly sutro, 2 żele ALE oraz numer startowy. Po 1’22’’ spędzonych w T2 rozpoczynam etap biegowy. Ruszam z uczuciem zmęczonych nóg, ale z nadzieją, że tradycyjnie około 2-3 kilometra nogi puszczą. Na drugim kilometrze uzupełniam energię w żelu ALE. Do 10 kilometra utrzymuje niezłe tempo. Wewnątrz siebie czuję jednak, że nie jest to dziś mój biegowy dzień. Na 8. kilometrze dociera do mnie głos kibicującej na trasie Mamy, która stwierdza, że „dobrze wygląda”. Tylko się uśmiecham, bo wiem, że nie czuję się świeżo. Pierwsza piątka po 3:34/km, druga wolniej, ale do przyjęcia: 3:41/km. Dycha w 36:16. Od 11 kilometra mięśnie nóg „zalewa beton”. Znacząco zwalniam. Tętno spada o 15 uderzeń. Nogi przestają współpracować z resztą ciała. Na 12. kilometrze próbuję pobudzić się żelem z kofeiną. Nie pomaga. Trzecia piątka po 3:54/km!!! Na ostatniej prędkość jeszcze spada, tym razem do tempa szybkiego rozbiegania 4:02/km. Włóczę nogami. Na ostatnich kilometrach przypomina mi się bieg w Dubaju. Tam przebiegłem każdy kilometr poniżej 3:30/km. W Płocku tylko jeden. Etap biegowy zajmuje mi 01:14:50.
Wygrywam. Zwycięstwo cieszy, lecz na metę docieram z dużym niedosytem spowodowanym samopoczuciem na ostatnich 10 kilometrach biegu.
Bardzo dziękuje za każde #dawajkalach na trasie zawodów. Podziękowania i gratulacje dla drużyny LABOSPORT za kolejną świetną imprezę. Jak zawsze dziękuje mojemu rodzinnemu teamowi za wsparcie.Jesteście najlepsi !!!
Do zobaczenia w Ślesinie.
#DAWAJKALACH